sobota, 18 kwietnia 2015

Wishlista :)

     Już od tamtego roku chodzą za mną pewne rzeczy, które chciałabym kupić, jednak cały czas znajduje się coś innego, bardziej potrzebnego no i... no i z zakupu wychodzą nici :)
     Od dawna widzę, że moje zachciewajki są dość drogie, może i dlatego tak mocno w czasie się ociąga realizacja zakupu. I chciałabym się dzisiaj z Wami podzielić, czym są te rzeczy.



     1. Seboradin Niger Lotion - na niego mam ochotę odkąd przeczytałam post u Uroda i włosy :) Bez bicia się przyznaję, że jednak trochę za mocno zaniedbałam pielęgnację włosów i chciałabym się poprawić.
     Oczywiście i na różne inne kosmetyki włosowe i nie- mam zachciajkę, jednak to jest numer jeden listy.

     2. Keyboard - nie wybrałam na razie żadnego konkretnego modelu. Jedyne, co od klawiszy wymagam, to mają być maksymalnie proste i miłe w obsłudze. Po cholerę mi on? Bo wiem, że jak już wreszcie będzie stał w pokoju, to i z kopyta ruszy moja samotna przygoda z tym instrumentem :) A że od zawsze podobała mi się umiejętność gry na klawiszowych instrumentach, to czemu i by nie ogarnąć tego?

     3. Elektryczne skrzypce - jestem stara i dalej głupia. Jednak taką moją bardzo bardzo mocną zachciewajką jest nauka gry na skrzypcach. Zdaję sobie sprawę, że są to raczej bardzo marne szanse, bym w tym wieku nauczyła się chociaż znośnie grać, ale... pomarzyć sobie każdy może, prawda? :)

     4. Bielizna i strój plażowy - a raczej stroje :) Na temat bielizny mam dość mocnego jebca, jednak nigdy nie miałam jakoś odwagi kupować jej przez internet. Jest parę sklepów u mnie w mieście z tą bardziej elegancką bielizną, jednak nie za bardzo jest w czym przebierać :(

     5. Spódnice i sukienki - od zawsze podobały mi się te dwa elementy kobiecego ubioru, jednak często gęsto do mojego stylu życia są najzwyczajniej niepraktyczne. Postanowiłam, że w tym roku jednak zainwestuję sobie w coś lekkiego, dziewczęcego, bym mogła na co dzień wyjść na miasto bądź pójść do pracy :) 

     6. Serum do rzęs - jest to moja kompletna zachcianka. Rzęsy mam dość długie, średnio gęste. Chciałabym mimo wszystko zobaczyć, jaki bym mogła uzyskać efekt przy pomocy jednego z serum :)
     Macie jakieś propozycje?

     7. Odznaki harcerskie - na tym punkcie mam totalnego fioła. Zbieram odznaki i przypinki, które już uznaje się za kolekcjonerskie. Za każdym razem zębami zgrzytam, jak widzę coś ciekawego na allegro i nie mam najzwyczajniej na to pieniędzy albo... ktoś mnie w ostatniej sekundzie przelicytuję :D No drżyjcie wtedy niebiosa :P

     8. Lakiery hybrydowe - W ferie zainwestowałam w zestaw Tiffona do robienia manicure hybrydowego, na chwilę obecną chciałabym powiększyć kolekcję lakierów oraz dokupić sobie parę bzdetów niezbędnych do życia. Nie ukrywam, że szlag mnie trafia, jak na trzeci dzień w pracy hybrydy odpryskują mi jak zwykły lakier (zanim do niej nie wróciłam, to mani spokojnie mi trzymał tydzień i wyglądał jakby wczoraj zrobiony) i chciałabym znaleźć jakieś lepsze bazy, topy, lakiery.
     Co polecacie? :)

      9. Wzmacniacz z kolumnami - w tym roku zamierzam sobie kupić Eltrona setkę, a do niego samodzielnie zbudować własne kolumny :) Na razie zajmuję się samymi podstawami, jak poznanie elektroniki, później zajmę się akustyką, po drodze zobaczę, czego mi zabraknie i to doszlifuję :) A na sam koniec mam nadzieję, że będę miała wystarczającą wiedzę, by samodzielnie policzyć i zaprojektować swoje własne kolumny :) Uważam, że będę miała dość sporo radości z tego :)

     10. Buty sportowe (i inne) -  Właśnie dobijam swoje ukochane buty kupione dokładnie rok temu :( Rozpaczam strasznie, tym bardziej, że nie mogę znaleźć tego konkretnego modelu nigdzie :( Muszę znaleźć jakieś nowe i po prostu żyć się odechciewa, tak lubię zakupy :P Dodatkowo na lato również do spódnic i sukienek muszę zainwestować w dwie/trzy pary butów, co przy moich wymaganiach to każda z Was prędzej igłę znajdzie w stogu siana :P


     I oczywiście można by było dodać paręnaście punktów do tej listy, ale... co za dużo to nie zdrowo :P Zanudziłybyście się, jakbyście miały to wszystko ogarnąć. 


     A u Was co czeka na zakup? 
Jakie zachcianki chodzą Wam po głowie? :)


Pozdrawiam
Zmora

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Poniedziałek dla włosów

     Oj, dawno już nie było dnia, który bym w dużej mierze poświęciła włosom. Szkoda mi czasu, a i chęci na eksperymentowanie już dawno minęły :P Mniej więcej poznajdywałam kosmetyki, które mi odpowiadają oraz

Zdjęcie lekko prześwietlone i w ogóle jakoś dziwnie wszystkie parametry są dobrane :/ Przepraszam, jak znajdę wenę, to powalczę z tym złomem :P

      Dzisiaj z rana, jak tylko mój Pan Drewniany udał się do domu, ja chwyciłam za butelkę oliwy z oliwek z papryczką chilli i po wlaniu do miseczki z 10ml dodałam do niej 10 kropel maceratu z amli :) Oliwę specjalnie kupiłam na potrzeby olejowania skalpu - użyłam jej dzisiaj pierwszy raz, a już ponad 2/3 butelki poszło na patelnie z potrawami, które od czasu zakupu przygotowałam :D
     I tak mieszankę tą potrzymałam koło dwóch godzin na skalpie.

     Drugim krokiem było umycie głowy. Zrobiłam to na zasadzie OMO. Odżywka lavery - jej lista INCI jest dłuższa od powieści H. Sienkiewicza, ale uparłam się, że muszę w końcu zużyć kosmetyki z mojej szafy, bo ile je można trzymać? - położona na długość włosów (po zmoczeniu), by zabezpieczyć je przed działaniem środka myjącego.  
     Skalp umyłam szamponem dla dzieci Bambi - jest to dobry szampon, ale etykietkowy d-panthenol znajduje się na szarym końcu składu, więc Zmora oczywiście dodała go z buteleczki od ZSK ]:->
     Po spłukaniu szamponu oczywiście na sam koniec położyłam znów, tym razem na całość włosów, odżywkę z dodatkiem 8 kropel maceratu z amli :) Śmierdzi (O) chemicznie jak cholera, nigdy więcej jej nie kupię, nawet, jakby miała robić tylko za pierwsze O. Znam dużo o wiele lepiej pachnących i mających o wiele lepszy skład odżywek - a ten badziew niemiecki jest przynajmniej o 100% droższy od nich :/ 
     Drugie O pozostało na mojej głowie na godzinę.

     Ostatnim krokiem było nałożenie odżywki z Apteczki Babuni z dodatkiem 5 kropel serum dla końcówek i olejku cynamonowego (ten zapach <3). Schnięcie trwa ponad godzinę na pewno - nigdy nie siedziałam ze stoperem czy nad zegarkiem, ale wiem, że środkowa warstwa włosów schnie w zależności od jej dnia kapryśności :P
     W trakcie schnięcia czasami (kiedy robię paznokcie) wiąże włosy pod sam koniec w kucyk, a po skończeniu zaczynam kręcić kręciołki :) Najczęściej robię to jednak na rozpuszczonych włosach i najczęściej w dwie strony, po czym powodzenia życzyć, gdy spinam je w kucyk do pracy :D
     Włosów nie suszę suszarką od kiedy (nie) pamiętam :P Dwa trzy razy w roku zmusza mnie do tego sytuacja i wówczas wyglądam, jakby mnie jakiś piorun po drodze z suszarki odwiedził :)

     I to by było tyle, jeśli chodzi o dzisiejszą pielęgnację włosów :) Nic wielkiego, skromne małe SPA dla nich :) Może podczas następnego wolnego będzie mi się chciało coś więcej wykombinować :)


     Pozdrawiam serdecznie
     Znarcyziała Zmora :)

piątek, 10 kwietnia 2015

Szybka aktualizacja włosowa :)

     Dzisiaj mam wolne, słoneczko świeci jak w lato, ciepło tak, że siedzę przy otworzonym na całą szerokość oknie (i nie marznę!) przy czym słucham na zmianę ptaszków za nim (oknem!) i muzyki :)


     Jak widać na powyższym zdjęciu włosy mi bez porównania z pewnością podrosły :) Zważając jeszcze na to, że średnio co 3 miesiące farbowałam włosy i podcinałam je średnio o 2,5cm, to daje nam średnią czternastomiesiączną półtora cm. miesięcznie. Nie jest to szał ciał, ale zawsze lepsze to, niż cm :) 
     W przeciągu tego roku nie stosowałam żadnych suplementów czy przyśpieszaczów wzrostu, żyły swoim życiem, dopieszczane myciem OMOMO i po myciu zaprawieniem odżywką b/s i serum na końcówki + parę kropli albo maceratu z amli(5-6 kropel) bądź oleju z goździkowca (1 kropla). Olejowanie baaaaardzo rzadkie - wychodząc tak wcześnie do pracy (6.00 rano bąd 7.00) czy chcąc się z kimś jeszcze zobaczyć po pracy, najzwyczajniej w świecie nie miałam kiedy ich olejować :( A wstawać o 4, by umyć włosy... Bez jaj :P

     Odżywki 
     były bardzo różne, Garniery (średnie), Mrs. Potters (dobry, ale i szału nie robił), jakieś niemieckie super odżywki (kolejne średniaki) aż w końcu niemiecki Herbal Essences (100 punktów dla Gryffindoru!) :)

     Szampony
     również bardzo różne. Mrs. Potters (dobry :) ), Garnier (średniak), szampony dla dzieci, w tym za 5zł z Netto Bambi (najlepszy!). Do niego podczas drugiego mycia dodaję zielonej glinki zmieszanej z biosiarką - dodaje włosom objętości w kucyku :)

     Odżywka b/s oraz serum
     niezmienne od roku Joanna Naturia oraz Green Pharmacy :) Do tego 5-6 kropli amli bądź/i kropla z oleju goździkowca.


     Widać, że końcówki mi się kręcą na potęgę, zasługa jest to zabawy nimi w kręciołki na paluchach, gdy się suszą. Gdy skalp jest już suchy upinam je w kucyk i wówczas kręcę, kręcę, kręcę bezwiednie jak oglądam serial bądź czytam książkę :) 
     Jak widać po powyższym zdjęciu - nie warto rozczesywać kręciołków czy fal, bo zaraz robi się puch :) Chociaż i tak nie jest źle, ale po kiego rozczesywałam?

     Powoli jestem zadowolona z długości, jednak i tak moją metą będzie pas :) Bądź dłużej ; ) Teraz tylko walczę ze znalezieniem połączenia farb do satysfakcjonującego koloru i będę w siódmym niebie.


Pozdrawiam
Z. 

piątek, 27 marca 2015

Efekty odżywki Eveline paznokcie twarde jak diament


     W trakcie olejowania kochanego łebka różne rzeczy rodzą się wśród strychowego bałaganu :) Rozpaczliwie próbując znaleźć swoje niebieskie lusterko natchnęło mnie, by się z Wami podzielić wynikami swojej współpracy z tytułową odżywką do paznokci :) Oczywiście znalazłam miliard lusterek (Dobra. Ledwie trzy), ale oczywiście nie swoje :P Jednak i tak to nie popsuło mi planów i wzięłam inne :) (taka mądra!)
     I oto, co wyszło :)


    Odżywka bardzo chętnie współpracuje z moimi paznokciami. Efekty widać gołym okiem - końcówki wybielały, chociaż jeszcze im daleko do jakiejkolwiek bieli ; ) Zdecydowanie się wzmocniły, nie daje się ich wygiąć w żadną stronę, co wcześniej notorycznie miało miejsce i dzięki temu łamały mi się paznokcie. Zapomniałam również o podłamanych paznokciach, które by haczyły o ciuchy, czy o połamanych rogach. Teraz dość ciężko jest je skrócić cążkami, używam do tego pilnika szklanego, którym przy okazji nadaję kształt :) Dzięki temu również pazury zrobiły się dość niebezpieczne - bardzo łatwo nimi zbyt mocno podrapać. Do krwi. 
     Jeśli chodzi o rośnięcie, to nie zauważyłam żadnych zmian, nawet jak używałam Eveline 8w1.
     Jedyne, co mnie zaniepokoiło, to widoczne na zdjęciach białe odbarwienia na małym paznokciu i  serdecznym... Jakieś pomysły, od czego to może być? A ja zaczynam kurację z olejkami :)
     Poza tym wszystko pięknie się trzyma, nie mam na co narzekać :) 

U góry po lewej zdjęcie sprzed kuracji,
paznokcie bez żadnych wspomagaczy ; ) 

     Efekt, który widać na zdjęciach otrzymałam po trzymiesięcznej bardzo nieregularnej współpracy z odżywką. Dodam również, że używałam jej, jako pierwszej warstwy przy lakierach hybrydowych i nie zauważyłam najmniejszych niepożądanych efektów ubocznych :) Trzymały się one tydzień w świetnej formie, po czym były one przeze mnie usuwane na rzecz innego koloru :) Gdybym je miała zostawić samym sobie, to uważam, że dwa tygodnie by spokojnie wytrzymały na paznokciach.




     Zdjęcia wykonałam samych, naturalnych paznokci bez żadnej odżywki na nich czy kremowania rąk - stąd te suchaśne skórki i niewielki połysk na płytkach :)

     Pozdrawiam
     Znarcyziała Z. :)

poniedziałek, 23 marca 2015

W jaki sposób utrudnić sobie żyje...

     Oczywiście jako osoba, która lubi utrudniać sobie życie, musiałam zająć się etykietami. Postarałam się je ujednolicić pod względem tematycznym, starając się nie dodawać więcej, niż dwa odnośniki. "Włosy", "Ciało", "Oczyska" czy "Aktualizacje". Prosiłabym Was o napisanie swojego zdania odnośnie nich (etykiet), czy mogą zostać takie jakie są, czy np. "Włosy" zamienić na "Moje włosy" czy jeszcze inaczej to nazwać :)
     Byłabym bardzo wdzięczna za wszelkie Wasze sugestie ;*

     Oczywiście to, o czym pisałam powyżej nie jest tematem postu tylko wstępem :)
     Do rzeczy Zmora, do rzeczy...

     Jak każda kobieta lubię podkreślać walory swojego ciała :) A to nogi, a to talia, a to usta. Jednak najlepszą rzeczą, jaką mogę się pochwalić w sobie są moje oczyska. Uwielbiam je podkreślać - ich kolor, długość rzęs, wachlarz, który z łatwością mogę wyciągnąć przy pomocy każdej mascary. Jednak nie może być tak pięknie, jakby się chciało... Oczywiście, że tutaj muszę sobie utrudnić życie :)
     Bardzo dużo mascar mnie nie zadowala. A to za lekkie, to za ciężkie, to w ogóle nie malują moich końcówek, to się osypują, to mają do niczego szczoteczkę, która skleja rzęsy, to tusz zostawia na rzęsach grudki, a czasami tusz próbuje imitować nóżki robaków, które chcą jak najszybciej uciec od moich oczu ;/ No koszmar. Serio. Ja i znalezienie swojego idealnego tuszu :) Horror. Rozsiądźcie się wygodnie i załatwcie popcorn...

     Tusz idealny dla mnie? Kolejność właściwa :)
- Wygląda naturalnie
- Nie skleja rzęs
- Pogrubia
- Nie tworzy grudek
- Jest dobrze napigmentowany czernią
- Nie kruszący się
- Nie znikający w cudowny sposób w eter :/
- Podkręca rzęsy ku górze
- Wydłuża

     Oczywiście, że nie znajdę tego wszystkiego w jednym tuszu. Dlatego... mam dwa!

     Maybellin New York the Colossal Volum Express mascara (żółty) mi odpowiadał, miał prawie wszystko, co chcę - tusz przyjemny w użytku, szczoteczka z którą współpracują moje rzęsy, ładnie pogrubiał i wydłużał... ale jednak szału nie było. Dopóki nie zaczął się kończyć, nie zaczęłam myśleć o kupnie nowego. Oczywiście jak zobaczyłam jego cenę (koło/ponad 30zł w Naturze), to stwierdziłam, że jest nieadekwatna do tego co od niego dostaję...
     Essence Get Big Lashes (czarny) był tuszem kupionym prawie na odczepnego. Popatrzałam tylko po szczoteczce (gęstej, z długim niesilikonowym włosiem) i wrzuciłam do koszyka kontrolując wcześniej cenę. Aż niecałe 10zł w Naturze. Następnego dnia w użytku okazał się on jednak dla mnie tragiczny (szczoteczka kompletnie nie współpracowała z rzęsami) i znów zaczęłam używać ledwo tuszującego Maybellin. Po paru dniach stwierdziłam, że nie pokona mnie żaden cholerny tusz czy szczoteczka w tych rozgrywkach i... wsadziłam szczoteczkę Maybellin do tuszu Essence. I eureka! Niemalże znalazłam to, czego tak długo szukałam! No po prostu Święty Graal :D


A na koniec zdjęcie moich dzisiejszych ocząt  w powyższym miksie :)
Góra dwa razy wytuszowana, dół nieruszony.
Czyż nie są piękne? <3
Zmora Narcyz :)
I tak, wiem. Dopiero jak wykadrowałam zdjęcia zobaczyłam swoje brwi :) Wstyd! Już się nimi zajęłam :D


     Buziaki ;*
     Znarcyziała Zmora :)

Polub mnie :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...