środa, 24 kwietnia 2013

Codzienna pielęgnacja cery od niewypału z kozieradką.

   Dzisiaj chciałabym poruszyć temat niezbyt pozytywnie przyjmowany przez większość mojego otoczenia, a mam na myśli...
Olejowanie twarzy, szyi i dekoltu.
 
   Wiele dziewczyn z mojego otoczenia nie może zrozumieć w jaki sposób nakładam taką tłustą warstwę na swoją twarz. Przecież to na pewno Ci zaszkodzi! Zobaczysz za 10 lat! Co chwila słyszę. Może i zobaczę. Będę miała pretekst do dalszych eksperymentów :D
   Ekhm. Zanim zaczęłam przygodę z olejowaniem, poczytałam kilka postów (znajdziecie je na samym końcu notki) w których dziewczyny chwaliły sobie tą metodę. Także dziwne spojrzenia i komentarze osób, które nie mają pojęcia na temat podjętej przeze mnie terapii nie są mi straszne, a dzięki tym drugim nie wiem, czy mam się śmiać, płakać czy wściekać - irytuje mnie, jak ktoś wypowiada się w temacie nie mając zielonego pojęcia. Najważniejsze, że mój TŻ zna tę metodę pielęgnacji cery (jednak on z przyczyn ucieczki przed zimnem :D). I nie patrzy się ze zdziwieniem, jak wyciągam buteleczkę z olejem z wiesiołka czy pestek brzoskwini i zaczynam go rozsmarowywać opuszkami palców po twarzy :)

   Odkąd skończyłam swoją przygodę z kozieradką powróciłam do swojej starej i znacznie wygodniejszej pielęgnacji cery - olejowania.
    Codzienny wieczorny rytuał jest bardzo prosty - wpierw myję twarz, szyję i dekolt albo mydłem siarkowym barwy naturalnej albo mydłem błotno-solnym przy pomocy zakupionej gąbeczki do demakijażu, którą podpatrzyłam u Aliny (przy pomocy gąbeczki dokładnie usuwam martwy naskórek, który w ciągu dnia nagromadził się na skórze). Po tym przykładam ręcznik do twarzy i lekko przyciskam, przez co wchłaniam nadmiar wody po myciu. Co drugą noc nakładam na twarz olejek z wiesiołka w celu dotłuszczenia cery, wtedy wówczas rozsmarowuję go delikatnie po dokładnie wypłukanej i nieosuszonej twarzy.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Włosowe inspiracje - kolor

    Dla nikogo w moim bliskim towarzystwie nie jest tajemnicą, że chciałabym być ruda. Ruda z prawdziwego zdarzenia. Okrutnie podoba mi się ten kolor włosów, jednak w przypadku mojej urody owaki kolor włosów nie ma prawa bytu, co mnie jeszcze bardziej doprowadza do cichego buntu i złości. 
    I kręcę się po necie, znajdując zdjęcia, które jeszcze bardziej mnie nakręcają na zmianę koloru :) 
    Dzisiaj zaprezentują swoją małą kolekcję, którą "uzbierałam" :)
   

      Kolor prezentowany na tych zdjęciach miałby jeszcze u mnie prawo bytu. Jednak nie jestem w stanie znaleźć farby, która by mogła na moich włosach oddać właśnie taki, a nie inny kolor. 
    Także jak na razie pozostaje mi dalej wzdychać do rudych dziewczyn i zgrzytać zębami, że moja uroda nie pozwala mi na pofarbowanie się na właśnie taki kolor obojętnie którą farbą :)



Macie może jakieś propozycje dla mnie poza henną? :)

Pozdrawiam
Zmora

Hula hop nową zabawką Zmory :)

    Hula hop już od dawna miałam zamiar kupić, jednak ciągle nie wiedziałam, gdzie. Aż dzisiaj naszło mnie olśnienie, że przecież mogę go kupić w hurtowni zabawek, obok której niemal codziennie przechodzę.
    Wpadłam, zakupiłam i wyleciałam do domu zadowolona :)

    Plastik, który sobie zakupiłam, kosztował mnie aż 6.50zł za sztukę. Ma on 80cm średnicy i waży on jakieś 600 gram więcej - dzięki ryżowi, którym go wypełniłam :) - jak go kupowałam. Teraz tylko czeka mnie znalezienie ładnej, kolorowej izolatki, dzięki której kółko będzie chętniej trzymało się na skórze i uniemożliwi ucieczkę ryżu przy uszkodzeniu :)

    Zdjęcia brzucha jeszcze nie udało mi się zrobić, jednak w najbliższym czasie zamierzam owe wykonać i od momentu zrobienia foty przez dwa miesiące będę regularnie ćwiczyć. Po minionym czasie ponownie zrobię zdjęcie brzucha i zobaczymy, czy rzeczywiście kółko działa tak, jak niektórzy opisują :)


A teraz filmik, który mnie zainspirował do zabawy z hula hopem :)


Pozdrawiam
Zmora

wtorek, 16 kwietnia 2013

# 2 - 15 Hair Project

    Słońce ponownie pokazało się w Świnoujściu, a do tego minimum 17 stopni na termometrze w cieniu - i w ten sposób Zmora przerzuciła się z grubszych jeansów na cieńsze dresy, nie wspominając o zamianie jesienno-zimowego płaszcza na... zwykłą bluzę :)

    Jednak ja nie o tym.
    Drugim punktem w wyzwaniu 15 Hair Project jest postawienie sobie wymarzonego celu, który chcielibyśmy osiągnąć w kwestii włosowej. 
    Przez długi czas szukałam po internecie zdjęcia, które by pokazywało to, co rzeczywiście chcę osiągnąć. Jednak jestem osobą trudną do zadowolenia i od kilku tygodni nie mogę znaleźć żadnego. A to włosy jakieś dziwne, a to nie ta długość, nie ten kolor, nie to, co mi się podoba, a tutaj jeszcze co innego znalazłam.
    Lecz dzisiaj znalazłam ideał, za który dałabym się pokroić. 


    Pozwolę sobie wkleić jedno z kilku zdjęć, które zostały tam pokazane.


    Są dla mnie perfekcyjne. Aż brakuje mi słów na rozwodzenie się nad nimi. Przede wszystkim są rude, długie i przepięknie skręcone. No po prostu mój ideał włosów. Chociaż wiem, że rudy mi nie w ząb będzie pasował, ale te zdjęcia wywołują u mnie stan chęci kupienia rudej farby i bez względu na efekt pofarbowania się na właśnie taki kolor. No przepiękny <3

Aż żałuję, że nie prowadzi swojego bloga włosowego :)

  A co Wy sądzicie na temat rudych włosów? Chcielibyście posiadać naturalnie rudą czuprynę? Czy sami się o taką postaraliście? Farby drogeryjne? Płukanki? A może henna?  


Pozdrawiam
Zmora

piątek, 12 kwietnia 2013

Pasta cukrowo-cytrynowa do depilacji :)

    Od dawna szukam sposobu na dłuższe czasowo pozbycie się włosków z łydek i z ud. Do tej pory się golę (ach te intymne wyznania :D) i czasami próbowałam przejść na wosk czy plastry. Jednak kończyło się tym, że próbowałam i nic więcej nie wyszło. 

    Kilka miesięcy temu znalazłam na stylowych przepis, który mnie zainteresował - pastę cukrowo-cytrynową. Skrzętnie go - przepis - zanotowałam na laptopie, jednak on - laptop, nie przepis - jest istotą o wiele bardziej złośliwą niż kot i jak zwykle ukrył gdzieś plik. Zaprawdę, nie zdziwiło mnie to. 
    I w ten sposób na dłuższy czas darowałam sobie wszelkie zabawy. 
    Do dzisiaj.

I w garnuszku nie emaliowanym znalazło się:
~ półtorej szklanki białego cukru
~ półtorej szklanki wody
~ sok z półtorej cytryny


    Sposób stworzenia pasty jest heroicznie skomplikowany. Otóż...
    Do garnuszka wpierw wlałam wodę i zagotowałam ją, po czym dodałam cukier wraz z sokiem cytryny. I od czasu do czasu mieszałam w nim łyżką i tak gotowałam przez półtorej godziny.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Nagroda u Aloveliness oraz dzisiejsze zakupy :)

    I wreszcie przyszła! Paczuszka z nagrodą od Aloveliness w postaci... a sami zobaczcie na zdjęciach :)

Trzy lakiery do paznokci :) 
Od lewej: Selene 173, Miulin Rouge 8 i Selene 174

Polub mnie :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...