piątek, 28 czerwca 2013

Coraz więcej sprawców szopy i wygrana u Anja Bijou :)

    Dzisiaj krótko, bo i nie mam za dużo czasu na pisanie :)

Oto co zastałam przed lustrem po wczorajszym powrocie z rowerów nad Wolgastsee.

    W ciągu dnia nie spinałam włosów i zrobił się jeszcze czwarty bardzo lekki skręt. Jestem bardzo zdziwiona tym widokiem, bo nigdy bym nie przypuszczała, że posiadam kręcone włosy. No przepraszam bardzo, ale... jak?!
    To nie jest tak, że się nie cieszę. Bo się cieszę z owych maleństw bardzo. Jednak już po dwóch dniach "zabawy" z nimi mogę śmiało stwierdzić, że posiadanie jednocześnie (?!) lekko falowanych i kręconych włosów jest bardzo uciążliwe. Same sobie uczeszcie górę nie hacząc o rozpuszczony spód, to wtedy się przekonacie :P
    I w ten sposób będę musiała zacząć się zapoznawać z metodami pielęgnacji włosów kręconych, bo jak widać na zdjęciu - są zajebiście suche... Zwłaszcza prawe skręty.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Maska jajeczna w innym wydaniu i... znalazłam winowajcę!

    Jeszcze raz dzisiaj, ale krótko i na temat :)

    Dzisiaj idąc na przymusowe zakupy - dzięki swojej rodzicielce - zakupiłam jajka. I wówczas przypomniało mi się, że już wieki temu robiłam maskę z żółtek na włosy. Nie myśląc wiele po powrocie do domu zabrałam się do pracy :)

    W sumie za wiele do roboty nie miałam. Wymieszałam wszystko z sobą w proporcjach nieznanych nawet samej sobie - wszystko na oko. Jedynie widać konkretnie dwa żółtka :P - i po zmoczeniu włosów nałożyłam na nie maskę i schowałam pod czepek i ręcznik. Trzymałam tak przez godzinę i po jakimś czasie przypomniałam sobie o miodzie, który posiadam od wczoraj :/ Trochę w myślach sobie nawyrzucałam sklerozy, ale stwierdziłam, że przecież samego miodu na łeb sobie nie nałożę i obiecałam sobie "następnym razem". I tak zapomnę...
    I wiadomo - później mycie włosów, nałożenie odżywki, chwila w ręczniku, dopieszczenie końcówek jedwabiem i nałożenie odżywki b/s. I tak po godzinie wróciłam do łazienki w celu kontroli wyglądu swoich włosów i...

Napój cytrynowo-truskawkowy

    W związku z akcją Anwen zaczynam kombinować, w jaki sposób dostarczyć wody organizmowi, jednak w taki sposób, by pozostała ona na dłużej, niż kilka chwil po wypiciu ; )
    Przed akcją piłam wodę z dodatkiem soku aloesowego. Jestem otwarta na nietypowe smaki, a że bardzo często mi one odpowiadają, to długi czas piłam roztwór aloesowy. Jednak, ile można? ; ) Smak się znudził.

    Gdzieś na stylowych kiedyś tam zobaczyłam przepis na orzeźwiający napój z rana na bazie cytryny. Przypomniał mi się on w sklepie, gdy zobaczyłam owe żółte, przepiękne i pachnące owoce. Zakupiłam trzy i przystąpiłam do działania :)
    Za pierwszym razem napój nie bardzo mi wyszedł. Cytrynę umyłam, pokroiłam w plastry, połówki i ćwiartki i wrzuciłam na noc do dzbanka z wodą. Wyszedł piekielnie gorzko-kwaźny napój, który z chęcią wypiłam, jednak reszcie domowników nie przypadł do gustu :P Ich strata :)
    Jednak wczoraj dzięki znajomemu udało mi się dostać duży słoik (litr? półtora?) prawdziwego, jasnego miodu :) i w ten sposób po festynie zmęczona przylazłam do domu i zrobiłam nowy (napój, nie miód :D), który widać na zdjęciu po lewej.
    Jak go zrobiłam? Bardzo prosto :)

czwartek, 20 czerwca 2013

Sok domowej roboty :)

    Już od dawien dawna robię domowe soki. Przypomniałam sobie o nich od doczytania się u Anwen, że ona owakie pija. Stwierdziłam "a czemu i ja miałabym nie pić?". I zaczęłam robić. Raz częściej, raz rzadziej, czasami i miesiąc nic nie piłam.


    Od przedwczoraj chodził za mną sok :) Jednak raz miałam więcej, raz mniej czasu i dopiero dzisiaj się zebrałam. Buraki już miałam kupione przez babcię, a marchewki dokupiłam, gdy nieumyślnie wyszłam ze znajomymi na miasto. Seler i pietruszkę znalazłam w odmętach lodówki, gdzieś na dnie szuflady :) Ucieszyłam się i zaraz porwałam do swoich niecnych czynów :)

wtorek, 18 czerwca 2013

Majowo-czerwcowe zakupy :)

    Cały czas działam na pożyczonym laptopie i jak na razie idzie mi dobrze :) Niestety nie posiada on żadnego programu do obróbki zdjęć poza debiloodporną Picasą 3, także... Jedyne co dzisiaj moglam zrobić ze zdjęciem, to wykadrować.
    Tyle o zdjęciu. Zapraszam do czytania ( ;

środa, 12 czerwca 2013

Akcja Włosomaniaczek: Miesiąc Zdrowej Diety!

Serdecznie zapraszam do wzięcia udziału
w kolejnej akcji Anwen - Miesiąc Zdrowej Diety!


Zasady akcji są proste :)
1. Każda z uczestniczek każdego dnia zje przynajmniej jedną porcję świeżych owoców.
2. Każdego dnia zje również przynajmniej dwie porcje surowych warzyw. 
3. Będzie codziennie piła wodę mineralną (nie wyznaczam Wam ile :) ).
4. Przynajmniej raz w tygodniu będzie jadła rybę (wegetarianki mogą oczywiście  zastąpić ją innym wartościowym białkiem).
5. Słodycze i niezdrowe przekąski zastąpi tymi zdrowymi (orzechy, nasiona, suszone czy świeże owoce).
Po więcej informacji zapraszam do Anwen (kliknij w baner akcji bądź tutaj ;) ).

 
    Najbardziej z tego wszystkiego martwi mnie ryba, bo bardzo, bardzo rzadko ją jadam. Postaram się ją zastąpić czymś innym - dorwę się do książek matuli i wtedy zdecyduję :)
          
Pozdrawiam
Zmora

2# Motywacje do ćwiczenia i tysiące wymówek :)

    Chciałam zacząć kolorówkę od swojego ukochanego lakieru, jednak zapomniałam, że kabelek od aparatu dałam znajomemu i nie mam jak wgrać zdjęć na laptopa (Geniusz Sklerotyk zacznę się nazywać...). A że ostatnio naszła mnie mania ćwiczenia letniego...

    Nie raz, nie dwa oglądamy zdjęcia dziewczyn, którym zazdrościmy ciała. Jednak najczęściej te dziewczyny nie siedziały i pachniały, tylko ciężko ćwiczyły, by osiągnąć taką sylwetkę i zapewne po dzień dzisiejszy ćwiczą, by ją utrzymać :)
    Jednak jak zwykle tysiące wymówek, czemu nie chce się ćwiczyć. Bo nie ma z kim (ja mam lustro :D. Kota. Siebie...), bo nie mam czasu (ale dupskiem przed telewizorem usiąść to jest czas), bo nie lubię ćwiczyć (a próbowałaś znaleźć coś dla siebie?) i tysiące innych wymówek, które nie są wymówkami.

    A miały być po prostu zdjęcia...

środa, 5 czerwca 2013

1# Kilka słów o lenistwie ćwiczeniowym Zmory :)

    Święta, święta i po świętach.
A brzuszek jak urósł, tak został :)

    A no niestety, jak we wszystkich swoich dziedzinach życia potrafię być zdyscyplinowana, to tak w dwóch nie porafię - codziennym ćwiczeniu oraz w... jedzeniu :) Do jednego i drugiego nie potrafię się sumienie przyłożyć. Co do ćwiczeń sądzę, że po prostu na razie mój organizm broni się przed radykalną zmianą codziennego wysiłku oraz fakt, że codziennie nie mam czasu na wygospodarowanie pełnych 15 minut na ćwiczenia.
    A jedzenie... po prostu jestem łasuchem, a i mój metabolizm mi pozwala na mniejsze i większe obżarstwo :)

Polub mnie :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...