poniedziałek, 24 czerwca 2013

Maska jajeczna w innym wydaniu i... znalazłam winowajcę!

    Jeszcze raz dzisiaj, ale krótko i na temat :)

    Dzisiaj idąc na przymusowe zakupy - dzięki swojej rodzicielce - zakupiłam jajka. I wówczas przypomniało mi się, że już wieki temu robiłam maskę z żółtek na włosy. Nie myśląc wiele po powrocie do domu zabrałam się do pracy :)

    W sumie za wiele do roboty nie miałam. Wymieszałam wszystko z sobą w proporcjach nieznanych nawet samej sobie - wszystko na oko. Jedynie widać konkretnie dwa żółtka :P - i po zmoczeniu włosów nałożyłam na nie maskę i schowałam pod czepek i ręcznik. Trzymałam tak przez godzinę i po jakimś czasie przypomniałam sobie o miodzie, który posiadam od wczoraj :/ Trochę w myślach sobie nawyrzucałam sklerozy, ale stwierdziłam, że przecież samego miodu na łeb sobie nie nałożę i obiecałam sobie "następnym razem". I tak zapomnę...
    I wiadomo - później mycie włosów, nałożenie odżywki, chwila w ręczniku, dopieszczenie końcówek jedwabiem i nałożenie odżywki b/s. I tak po godzinie wróciłam do łazienki w celu kontroli wyglądu swoich włosów i...
znalazłam winowajcę!

    Zapewne nie pamiętacie, jednakże swojego czasu rozpoczęłam "walkę ze spodem", który strasznie mi się puszył, nie chciał się ogarnąć i był bardzo upierdliwy. Próbowałam wszelkich sposobów, olejowania, wiązania tyłu, wiązania całych włosów, zmian odżywek, używania innych odżywek, maski, nie maski, wcierki, pierdoły... No strasznie się naklnęłam, bo spód w porównaniu do wierzchu wcale nie poprawiał swojej kondycji.
    Zrezygnowana zatem stwierdziłam "siłą to oko sobie podbiję, a Ty pusz się narazie...". Najczęściej wiązałam włosy i miałam małą nerwicę z głowy :P
    A dzisiaj przylazłam do lustra i już definitywnie zobaczyłam loczka. Jak posiadałam pocieniowane dawno, dawno temu włosy, miały one tendencje do lokowania się - zwłaszcza spód -, jednak myślałam, że to jest jedynie kwestia ścięcia.
    Myliłam się.
    I w ten oto sposób od dzisiaj będę musiała czesać jedynie wierzchnią warstwę włosów i wystrzegać się od wyuczonego już czesania spodu.
    Loczek... Kto by pomyślał...


Pozdrawiam
Zmora

2 komentarze:

  1. Smacznie wygląda to zdjęcie maseczki, aż mnie naszła ochota na jakieś ciasto. Albo może sama w końcu wypróbuję żółtka, ostatni raz używałam ich na włosach mając 12 lat.
    A loczek, prześliczny! Mi z kolei spód się prostuje, mam z tyłu na karku dwa uparte pasma, które nie poddają się stylizacji...
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, właśnie dlatego poszłam po jajka :) Bo matula wymyśliła sobie ciasto truskawkowe :)

      Usuń

Polub mnie :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...