piątek, 12 kwietnia 2013

Pasta cukrowo-cytrynowa do depilacji :)

    Od dawna szukam sposobu na dłuższe czasowo pozbycie się włosków z łydek i z ud. Do tej pory się golę (ach te intymne wyznania :D) i czasami próbowałam przejść na wosk czy plastry. Jednak kończyło się tym, że próbowałam i nic więcej nie wyszło. 

    Kilka miesięcy temu znalazłam na stylowych przepis, który mnie zainteresował - pastę cukrowo-cytrynową. Skrzętnie go - przepis - zanotowałam na laptopie, jednak on - laptop, nie przepis - jest istotą o wiele bardziej złośliwą niż kot i jak zwykle ukrył gdzieś plik. Zaprawdę, nie zdziwiło mnie to. 
    I w ten sposób na dłuższy czas darowałam sobie wszelkie zabawy. 
    Do dzisiaj.

I w garnuszku nie emaliowanym znalazło się:
~ półtorej szklanki białego cukru
~ półtorej szklanki wody
~ sok z półtorej cytryny


    Sposób stworzenia pasty jest heroicznie skomplikowany. Otóż...
    Do garnuszka wpierw wlałam wodę i zagotowałam ją, po czym dodałam cukier wraz z sokiem cytryny. I od czasu do czasu mieszałam w nim łyżką i tak gotowałam przez półtorej godziny.


    Czasem proszę się nie przejmować - jest on zależny od kaloryczności gazu, od tego, na jakim ogniu będziemy gotować, w jakim garnku ebleble.
    Przez pierwsze pół godziny gotowałam na maluczkim ogniu, później na większym, gdy przestałam odnosić wrażenie, że cukier nie będzie miał już chęci się przypalać. Z czasem zaczęła tworzyć się coraz większa piana na powierzchni, jednak nie jest ona niczym strasznym i nie trzeba od niej uciekać z krzykiem. Odnosi się wrażenie, że chce wykipieć jak mleko, jednak mi to się nie zdarzyło. Polecam jednak pilnować garnuszek, bo wraz z gęstością mazi częściej trzeba ją mieszać :)


    Pamiętajcie, żeby nie wkładać do gęby łyżki z karmelem. Nie posądzam Was, byście byli na tyle pomysłowi, by to robić, bardziej to jest forma "by nie było, że nie mówiłam" ; ) Może bardzo, bardzo ładnie poparzyć, podrażnić i Jasności jedne wiedzą co zrobić z językiem i podniebieniem. Gra nie warta świeczki. I nie, nie dobry jest :P (tak, Zmora musiała sprawdzić. Ale krzywdy sobie nie zrobiła :) ) Sam samotny pewnie jest, ale nie z cytryną.

    Kolor tworu jest bardzo intensywny - przypomina mi bardzo ciemny bursztyn albo miód gryczany.

    Nim był zdatny do użycia, minęły trzy godziny od zdjęcia go z gazu i przelania do wcześniej podgrzanej, szklanej miseczki. Wpierw pasta stygła na blacie kuchennym przez półtorej godziny, po czym włożyłam ją do lodówki. Użyję ją dopiero jutro :)
     Zatem szukajcie w najbliższym czasie relacji z użycia pasty :)

A Wy czego używanie, by pozbyć się owłosienia z nóg? Posiadacie coś, co jest nieodzowne w Waszej pielęgnacji, czy tak jak ja ciągle szukacie?


Pozdrawiam
Zmora

4 komentarze:

  1. Zdecydowanie używam cukrowej tania szybka w przygotowaniu i można ją przechowywać dłuuuuuuuuugo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie wróciłam do domu i idę ją testować :D Zobaczymy, co mi wyszło :D

      Usuń
  2. ciekawa jestem efektów :) szkoda tylko, że przygotowanie jej zajmuje tyle czasu :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie chwilę to zajęło. Jednak gdzieś po internecie kręci się wersja bez wody, która podobno jest szybsza ; ) może tej spróbuj? :)

      Usuń

Polub mnie :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...