Oczywiście jako osoba, która lubi utrudniać sobie życie, musiałam zająć się etykietami. Postarałam się je ujednolicić pod względem tematycznym, starając się nie dodawać więcej, niż dwa odnośniki. "Włosy", "Ciało", "Oczyska" czy "Aktualizacje". Prosiłabym Was o napisanie swojego zdania odnośnie nich (etykiet), czy mogą zostać takie jakie są, czy np. "Włosy" zamienić na "Moje włosy" czy jeszcze inaczej to nazwać :)
Byłabym bardzo wdzięczna za wszelkie Wasze sugestie ;*
Do rzeczy Zmora, do rzeczy...
Jak każda kobieta lubię podkreślać walory swojego ciała :) A to nogi, a to talia, a to usta. Jednak najlepszą rzeczą, jaką mogę się pochwalić w sobie są moje oczyska. Uwielbiam je podkreślać - ich kolor, długość rzęs, wachlarz, który z łatwością mogę wyciągnąć przy pomocy każdej mascary. Jednak nie może być tak pięknie, jakby się chciało... Oczywiście, że tutaj muszę sobie utrudnić życie :)
Bardzo dużo mascar mnie nie zadowala. A to za lekkie, to za ciężkie, to w ogóle nie malują moich końcówek, to się osypują, to mają do niczego szczoteczkę, która skleja rzęsy, to tusz zostawia na rzęsach grudki, a czasami tusz próbuje imitować nóżki robaków, które chcą jak najszybciej uciec od moich oczu ;/ No koszmar. Serio. Ja i znalezienie swojego idealnego tuszu :) Horror. Rozsiądźcie się wygodnie i załatwcie popcorn...
- Wygląda naturalnie
- Nie skleja rzęs
- Pogrubia
- Nie tworzy grudek
- Jest dobrze napigmentowany czernią
- Nie kruszący się
- Nie znikający w cudowny sposób w eter :/
- Podkręca rzęsy ku górze
- Wydłuża
Oczywiście, że nie znajdę tego wszystkiego w jednym tuszu. Dlatego... mam dwa!
Maybellin New York the Colossal Volum Express mascara (żółty) mi odpowiadał, miał prawie wszystko, co chcę - tusz przyjemny w użytku, szczoteczka z którą współpracują moje rzęsy, ładnie pogrubiał i wydłużał... ale jednak szału nie było. Dopóki nie zaczął się kończyć, nie zaczęłam myśleć o kupnie nowego. Oczywiście jak zobaczyłam jego cenę (koło/ponad 30zł w Naturze), to stwierdziłam, że jest nieadekwatna do tego co od niego dostaję...
Essence Get Big Lashes (czarny) był tuszem kupionym prawie na odczepnego. Popatrzałam tylko po szczoteczce (gęstej, z długim niesilikonowym włosiem) i wrzuciłam do koszyka kontrolując wcześniej cenę. Aż niecałe 10zł w Naturze. Następnego dnia w użytku okazał się on jednak dla mnie tragiczny (szczoteczka kompletnie nie współpracowała z rzęsami) i znów zaczęłam używać ledwo tuszującego Maybellin. Po paru dniach stwierdziłam, że nie pokona mnie żaden cholerny tusz czy szczoteczka w tych rozgrywkach i... wsadziłam szczoteczkę Maybellin do tuszu Essence. I eureka! Niemalże znalazłam to, czego tak długo szukałam! No po prostu Święty Graal :D
A na koniec zdjęcie moich dzisiejszych ocząt w powyższym miksie :)
Góra dwa razy wytuszowana, dół nieruszony.
Czyż nie są piękne? <3
Zmora Narcyz :)
I tak, wiem. Dopiero jak wykadrowałam zdjęcia zobaczyłam swoje brwi :) Wstyd! Już się nimi zajęłam :D
Buziaki ;*
Znarcyziała Zmora :)
Faktycznie bardzo ładny efekt no i śliczne te Twoje oczyska! :))
OdpowiedzUsuńDziękuję ;3
UsuńMasz cudowne oczy, to prawda :) a rzęski też niczego sobie :)
OdpowiedzUsuńDługo używałam innych tuszy, ale w końcu tez kupiłam żółtka i rzęsy od razu ładniejsze <3
OdpowiedzUsuń