Odkąd w przepięknym stylu przesuszyłam sobie włosy przy pomocy maski Biowaxu, od tamtej pory jak pies do jeża zabierałam się do wszelkich masek, zwłaszcza tych z proteinami.
Ostatnio jednak przełamałam się i raz użyłam jej na ledwie pół godziny. I nie było tragedii. Wczoraj użyłam jej jeszcze raz i w ciągu dalszym nie ma tragedii. Czyli moje włosy jednak lubią jajka, co mnie bardzo cieszy, bo na razie nie mam innego pomysłu na maskę do włosów, która by mnie zadowoliła, a i budżetu za bardzo nie naruszyła :)
Ostatnio jednak przełamałam się i raz użyłam jej na ledwie pół godziny. I nie było tragedii. Wczoraj użyłam jej jeszcze raz i w ciągu dalszym nie ma tragedii. Czyli moje włosy jednak lubią jajka, co mnie bardzo cieszy, bo na razie nie mam innego pomysłu na maskę do włosów, która by mnie zadowoliła, a i budżetu za bardzo nie naruszyła :)
Do jej przygotowania używam:
- 2 żółtek z jajek
- olej/oliwa (2 nakrętki - jeśli wcześniej nie było nocnego olejowania)
- drożdże (1/3 kostki)
- sok aloesowy (1 nakrętka)
- fusy kawowe (2 łyżeczki)
- krem Isany (3 łyżeczki)
Na samym początku jak zrobiłam maskę przeraziłam się ilością. Jednak, gdy już nałożyłam ją na włosy, okazało się, że moja intuicja dobrze mi podpowiedziała co do ilości składników - jak często zresztą bywa :)
Te mazidło pozostawiam na włosach minimum pół godziny. Jednak nigdy jeszcze nie trzymałam maski jajecznej dłużej niż dwie godziny - obawiam się siana :D Jednak następnym razem postaram się nigdzie nie śpieszyć i wówczas pozostawić na godzinę, może nawet półtorej :)
Dzisiaj notka na szybko. Tyle mam Wam do powiedzenia.
Ciao dziewczyny :)
Zmora
- 2 żółtek z jajek
- olej/oliwa (2 nakrętki - jeśli wcześniej nie było nocnego olejowania)
- drożdże (1/3 kostki)
- sok aloesowy (1 nakrętka)
- fusy kawowe (2 łyżeczki)
- krem Isany (3 łyżeczki)
Na samym początku wbiłam dwa żółtka i dodałam do tego rozdrobnionych w palcach drożdży.
W tym momencie również dodaję olej/oliwę.
Później dodaję soku aloesowego.
Przedostatnim krokiem były fusy kawowe. Wymieszałam wszystko z sobą.
I dodałam kremu Isany z masłem i kakao. I ponownie wymieszałam.
Na samym początku jak zrobiłam maskę przeraziłam się ilością. Jednak, gdy już nałożyłam ją na włosy, okazało się, że moja intuicja dobrze mi podpowiedziała co do ilości składników - jak często zresztą bywa :)
Te mazidło pozostawiam na włosach minimum pół godziny. Jednak nigdy jeszcze nie trzymałam maski jajecznej dłużej niż dwie godziny - obawiam się siana :D Jednak następnym razem postaram się nigdzie nie śpieszyć i wówczas pozostawić na godzinę, może nawet półtorej :)
Dzisiaj notka na szybko. Tyle mam Wam do powiedzenia.
Ciao dziewczyny :)
Zmora
Nie było to czasem zbyt rzadkie?
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie. Obawiałam się, że będzie, ale ledwie na włosy nałożyłam i nie udało mi się nawet dobrze rozprowadzić ;/ Musiałam małymi etapami nakładać :)
UsuńTakiej wersji jeszcze nie próbowałam, ale wygląda ciekawie :)
OdpowiedzUsuńNa moich włosach jakiegoś obłędnego "ach" nie zrobiła, ale na moich włosach co mało robi wrażenie :)
UsuńPolecam, mimo wszystko włosy po niej są "żywsze" :D